UNIKAJMY POWIELANIA "PRAWD POWSZECHNYCH", MITÓW, PRZEŚWIADCZEŃ I UPROSZCZEŃ
"Nie ma dymu bez ognia", "w każdym micie jest ziarno prawdy", "prawda zawsze leży pośrodku". Czy tak? Nie. Nie powinniśmy mylić z prawdą tzw "obiegowych prawd", nawet jeżeli są prawdziwe czasem, częściowo, "z pewnego punktu widzenia", "dla kogoś" etc. Jest z nimi trochę tak, jak z rzetelnością zepsutego zegarka (bo raz na dobę pokazuje dokładny czas). Albo jak z bacą, który codziennie przepowiada dysc (i czasem trafia).
Często spotykamy się z tzw. prawdami powszechnymi. Niektórych nikt nie traktuje poważnie (jak "blondynki są głupie"), ale są i takie, które wielu powtarza serio (jak "Polacy to złodzieje", albo "nic nie zastąpi książki"). Oczywiście z pewnością istnieją złodzieje o polskim obywatelstwie (ale nie sposób tego uogólniać). Nie jest też dobrze, kiedy ktoś próbuje uogólniać własne (choćby i bardzo sensowne) upodobania, jak np. to, że kocha papierowe książki tak, iż "nic mu ich nie zastąpi". Takie uogólnienia powstają zazwyczaj w warunkach niedostatku rzetelnej wiedzy o konkretnych zjawiskach. Poniżej Czytelnik znajdzie wybrane cyfrowe mity związane z problematyką edukacji z technologiami.
[2.1] "Nic nie zastąpi książki"
O postulatach zapewnienia uczniom w szkole kontaktu z elektronicznymi nośnikami adekwatnego do dominującej, decydującej i rosnącej roli elektronicznych nośników wszędzie poza szkołą.
O przypominaniach, że technologie z epoki Gutenberga nie są i już nie będą adekwatne do środowiska życia uczniów po zakończeniu nauki. I nie są niezbędne do skutecznego rozwijania czytelnictwa.
O twierdzeniu, że w takim razie z papierową książką uczymy raczej dla przeszłości.
Tytułowe zdanie pojawia się często w kontekście postulatów równouprawnienia w szkole dla różnorodnych nośników informacji, zaś terminu "książka używa się wtedy zazwyczaj w zawężonym znaczeniu (w domyśle: papierowa książka).
Zdanie to w wersji "nic mi nie zastąpi książki" może być oczywiście szczerą deklaracją osobistych upodobań jego autora, jednak osobiste upodobania nie mogą być usprawiedliwieniem dla arbitralnego ograniczania obszarów edukacji, rugowania ważnych i powszechnych narzędzi, nośników etc. Technologia druku na papierze jest w perspektywie przewidywanego środowiska życia uczniów po zakończeniu nauki co najwyżej jedną z wielu i nie wolno nam zatem ograniczać się do niej w edukacji.
Podłoże mitu
Istnieje zasada: za "technologie" uważamy te technologie, które pojawiły się na świecie PO NAS.
Dlatego starsze pokolenie ma tendencję do aprecjacji drukowanej książki daleko ponad jej faktyczne znaczenie (uważa że książka jest "naturalna" zaś młodsze od siebie nośniki nazywa "technologiami informacyjnymi"). W istocie rzeczy papierowa książka, to przecież także jedna z "technologii informacyjnych".
Tytułowe twierdzenie ma dziś sens tylko jako osobiste i emocjonalne wyznanie dotyczące własnego wyboru jednego z wielu możliwych sposobów odbioru i przeżywania literatury.
To wiele, ale nauczyciel nie powinien twierdzić, że to coś więcej, bo po prostu nikt z uczniów nie potraktuje go poważnie.
Fakty
Nie zastąpi książki, bo już dawno zastąpiło, na niemal wszystkich polach zastosowań z odbiorem literatury pięknej włącznie.
Papierowa książka jest dziś, z drobnymi tylko wyjątkami, medium "z wyboru" dla entuzjastów, jednym z wielu w szerokiej ofercie rynkowej. Podobnie jak koń wierzchowy i jazda konna jest, z drobnymi wyjątkami, "aktywnością z wyboru" dla entuzjastów, a nie środkiem lokomocji.
Osoby, które "przecierpiały" kilka pierwszych audiobooków za kierownicą albo kilka pierwszych e-booków na ekranie e-ink, z reguły nigdy więcej nie próbują pakować dziesięciu kilogramów papieru do bagażu podręcznego w samolocie na Kretę.
Dla uczniów młodszych od książek, komórek, komputerów i internetu wszystkie technologie porównywane są wyłącznie pod kątem użyteczności (czyli zdroworozsądkowo) i nadmierne przecenianie jednej z nich (w dodatku kilkusetletniej i schyłkowej) jest obiektywnie nieracjonalne lub i przeciwskuteczne. Zaniedbujemy bowiem faktycznie skutecznych sposobów zachęcania młodego pokolenia do korzystania z literatury pięknej (np. w dobrym e-booku na e-atramentowym ekranie, w audiobooku z dobrym lektorem w podróży etc.).
Od autora: z sentymentu trzymam jeszcze swoją kolekcję zupełnie dziś antycznych mechanicznych "płyt długogrających" podczas gdy całkowicie znikła następna po nich technologia zapisu magnetycznego (najpierw analogowego, potem cyfrowego) (zob.:) i dogorywa już kolejna technologia: CD audio, która ma ledwie trzydzieści lat, a już jest zupełnie anachroniczna.
[2.2] "Wystarczy odciąć prąd i wrócą do epoki kamienia łupanego"
O dzieciach cyfrowej epoki, "cyfrowcach",
O postulatach wprowadzeniu cyfrowych technologii na obszary związane kiedyś z ręcznymi obliczeniami, kartką, zeszytem, papierową książką.
O próbach wprowadzenia do klasy mobilnych urządzeń komputerowych jako stałego "wyposażenia piórnika".
Takim komentarzem usprawiedliwia się często rezygnowanie z uwzględnienia w warsztacie dydaktycznym nowoczesnych narzędzi cyfrowych.
Jesteśmy w dużym stopniu zdani na łaskę i niełaskę dostawców energii elektrycznej. Bez niej dziś trudno nawet kupić w sklepie chleb - kasy fiskalne!), trudno ogrzać dom... gazem (pompa elektryczna!); awaria elektryczna paralizuje całe miasta. W rzeczywistości jednak to właśnie najnowsze technologie mobilne są znacznie mniej zależne od awarii elektrycznych, niż przeciętne nowoczesne mieszkanie, firma, sklep etc.
Podłoże mitu
Enigmatyczne. Brak wiedzy, brak refleksji. Czasem racjonalizacja strachu przed nowym. W innych dziedzinach raczej nie kierujemy się takimi założeniami (patrz zestawienie obok).
Osoba wygłaszająca taki pogląd często w istocie rzeczy szuka uzasadnienia dla zracjonalizowania swojego negatywnego nastawienia wobec "nowych technologii".
Schemat:
Fakt obiektywny: nowe technologie potrzebują prądu elektrycznego do działania - więc -
Pozornie logiczny wniosek: awaria elektryczna wyeliminuje nowe technologie
Pozornie logiczne remedium: na wszelki wypadek zrezygnujmy z oparcia szkoły na nowych technologiach.
Fakty
To mit ciekawy o tyle, że powtarzany przez ludzi, którzy w domach mają oświetlenie elektryczne, kuchnie elektryczne, pralki automatyczne,... Dziś wszyscy jesteśmy uzależnieni od elektryczności w wysokim stopniu. Dostajemy elektroniczne wypłaty elektronicznym przelewem na elektroniczne konta i kupujemy tylko w sklepach, które zamierają po wyłączeniu prądu (kasy fiskalne). W zimie bez prądu zamarzniemy nawet przy ogrzewaniu gazowym (przestaje pracować elektryczna (!) pompa wodna). Właśnie zmierzamy w kierunku świata samochodów elektrycznych (niektóre miasta już cieszą się z elektrycznych autobusów, nie zapominajmy o tramwajach, pociągach, metrze). Cała ta komunikacja zamiera bez prądu. Wyliczać dalej można w nieskończoność.
Szerzej:
Nie jesteśmy w stanie przeżyć bez tysięcy zdobyczy cywilizacyjnych. Nie potrafimy ustrzelić zająca ani oprawić kozy; utkać odzienia, nie mamy już w piwnicach zapasu kartofli i zboża na całą zimę. Zwykle nie mamy pieca kaflowego, nigdy w życiu nie trzymaliśmy w ręce cepa do młócenia, tary do prania, tam-tamu do nadawania,...
I nagle... to właśnie smartfon lub komórka miałaby stanowić jakiś szczególnie groźny objaw naszego permanentnego uzależnienia od technologii będących standardem środowiska życia XXI-wiecznej Europy.
Tymczasem jest odwrotnie: to właśnie mobilne urządzenia komputerowe są znakomitym przykładem wysokich technologii o szczególnie niskim stopniu zależności od nieprzerwanych dostaw energii elektrycznej. Dziś używa komórek kilkadziesiąt milionów ludzi mieszkających na terenach, na których nigdy nie było sieci elektrycznej. Na tych terenach są to jedyne urządzenia wspomagające nie tylko komunikację, ale ratowanie życia, zdrowia, edukację, zapewniające bankowość (przelewy... zdrapkami) etc., etc.
Organizacje charytatywne zbierają używane komórki od ludzi dobrej woli i wyposażają głodujących i mieszkających pod gołym niebem Afrykańczyków właśnie w KOMÓRKI (warunek: z notesami i kalkulatorami!), żeby szerzyć oświatę i ratować życie. BADANIA DOWIODŁY, że to jest tam warunek pomniejszania ubóstwa materialnego i duchowego.
DA SIĘ tam używać komórek nie mając prądu WCALE, nigdy. Bo komórkom wystarczają nawet proste ogniwa słoneczne (dostępne nawet w polskich hipermarketach!). A nadajniki? Nadajnikom na pustyni wystarcza okresowa dostawa beczki ropy.
Zob. art. (pol.) Komórka po afrykańsku
Zob. art. (ang.) Komórki dają afrykańskim biedakom mobilną bankowość
Zob. art. (ang.) Coraz więcej Afrykańczyków uczy się za pomocą komórek
Zob. art. (ang.): Komórki a rozwój ekonomiczny w Afryce
"Cyfrowe technologie komunikacyjne upośledzają kontakty społeczne"
O przeświadczeniu, że narzędzia służące do komunikacji zapośredniczonej są odpowiedzialne za obniżone umiejętności komunikacyjne modego pokoleniai o przeświadczeniu, że ich eliminacja jest możliwa (oraz, że poprawiłaby sytuację).
Często tak próbuje się deprecjonować komunikacyjne funkcje najpowszechniejszego w dziejach ludzkości, uniwersalnego narzędzia informacyjno-komunikacyjno-edukacyjno-rozrywkowego (komórki i jej sukcesora - smartfonu). Podobne oskarżenia kieruje się pod adresem serwisów społecznościowych w rodzaju Facebooka.
Oczywiście każde narzędzie błędnie używane może być szkodliwe, jednak nie ma rzetelnych podstaw do twierdzeń takich jak powyższe. Co więcej, istnieją mnogie wyniki badań pokazujących, że może być wręcz przeciwnie, niż w tytule (!)
Obejrzyj wykład TED - relację z badań Stefanii Broadbent, które pokazują jak technologia komunikacyjna jest pomocna w utrzymywaniu głębszych relacji i pozwala trwać miłości pomimo przeszkód takich jak odległość czy zasady panujące w miejscach pracy: Jak Internet pomaga w bliskości (wykład TED z polskimi napisami)
Proponuję także przejrzenie artykułu:
Jak efektywnie korzystać z Facebooka w szkole? (artykuł w Edunews.pl, 2012)
"Przez te nowe media przestają czytać (lub) będą analfabetami"
O zawężaniu pojęcia "czytelnictwa" do czytania papierowego druku
O szkodliwości pomniejszania wagi zachęcania do czytania e-booków i słuchania audiobooków
Taki zarzut zwykle ma usprawiedliwiać rezygnację z propagowania e-książek i audioksiążek. Zwykle jego głosiciele sami nie "wypróbowali na sobie" czytania z czytnika e-papierowego (albo wręcz nigdy nie mieli w doni urządzenia z e-inkiem).
Hipermedia zmieniają sposób czytania, a nawet rozumowania, jednak tego procesu nie wolno nadinterpretować, a już zwłaszcza stosować w odniesieniu do e-booków i audiobooków.
Spada dziś przede wszystkim czytelnictwo papieru. Znacznie lepiej ma się szerzej rozumiane czytelnictwo (łącznie) tekstów "papierowych", "cyfrowych" oraz innych tekstów kultury, w tym głównie materiałów audio (np. audiobooków).
Uwaga: nawet gdyby rozważania ograniczyć do linearnego odbioru długich form tekstowych, to istnieją liczne badania wskazujące, że czytniki e-booków... stymulują takie czytelnictwo (zob. np. ten artykuł).
Coraz popularniejszym dziś rozszerzeniem pojęcia tekstowej książki (lub nawet sukcesorem) jest audiobook. (zob. dwa artykuły na ten temat:
Boom na bezszelestne książki (artykuł w Rzeczpospolitej z 2010 r.(!))
Słuchanie emocji (artykuł o audiobookach w Wyborcza.pl, także z 2010 r.)
E-book - taka sama książka jak inne... tylko lepsza (artykuł w gazeta.pl z 2011 r. Dziś jest lepiej: znikły wady i ograniczenia wskazane w artykule (przyp. LH))
Samo pojęcie analfabetyzmu ewoluuje i będzie się nadal zmieniało. Drastycznie. Tu istotne jest pojęcie alfabetyzmu cyfrowego, uznawanego za jedną z kluczowych umiejętności obok czytania i pisania. Pamiętajmy, iż według dzisiejszych standardów (przyjętych m. in. przez UE) alfabetyzm oznacza umiejętności samodzielnego czerpania informacji z książek ORAZ z cyfrowych mediów.
"Zapomną pisma" (lub) "Nie chcę, by pisała i mówiła za mnie maszyna"
Pierwsze - o technologiach rozpoznawania mowy i zamiany jej na tekst.
Drugie - o technologiach syntezy głosu na podstawie tekstu.
Technologie automatycznego rozpoznawania oraz syntezy mowy są tylko kolejnym ogniwem na drodze czynienia technologii przyjaznymi. Nowym ogniwem, więc niektórzy zapominają, iż źródłem i odbiorcą komunikatu jest człowiek. Reszta to tylko narzędzia. Jak druk.
Proponuję wysłuchać zabawnego nagrania Józefa Piłsudskiego z 1924, który dywagował nad trąbą, która będzie mówiła w oderwaniu od jego osoby. To bezcenne źródło refleksji nad nowymi technologiami.
"Komputer krzywi kręgosłup"
O przeświadczeniu, że to cyfrowe technologie są "odpowiedzialne" za zły stan zdrowotny dzisiejszego młodego pokolenia
Niby prawda, a jednak to tylko odrębna kategoria mitu. Przypisuje się mianowicie konkretnemu narzędziu (tu: komputer) cechę, która nie jest charakterystyczna dla tego narzędzia, a występuje w znacznie szerszym kontekście. Tak skonstruowane twierdzenia są prawdziwe w takim samym stopniu jak np. twierdzenie "mężczyźni nie są nieomylni" (fakt, nie są; ponieważ jednak - po prostu - nikt nie jest nieomylny, toteż przytoczone twierdzenie nie ma żadnej dodatniej wartości, jesteśmy skłonni raczej uznawać je za szkodliwe).
Nasz kręgosłup istotnie cierpi wskutek zbyt długotrwałego siedzenia, zwłaszcza w niezdrowej pozycji. Ten fakt nie dotyczy komputera (lub dowolnego innego urządzenia), ale raczej utrzymywania przez zbyt długi czas pozycji siedzącej, bezruchu, złej postawy (nad czymkolwiek, także np. nad książką lub zeszytem).
Tymczasem odpowiednio dobrane technologie mobilne mogą mieć zupełnie odmienne działanie: nie każą siedzieć, przebywać w stałej pozycji, a mogą nawet skutecznie nakłaniać do ruchu. Książka tego "nie potrafi".